Apa od Pinty. Przed tym piwem wcześniej piłem Atak Chmielu i nie tylko ja zauważyłem spadek formy tego jakby nie było kultowego już piwa. Coś w nim nie było tak.... Ale tu miało być o Ja pale ale. Znów mamy ciekawą grę słów co chyba stało się już tradycją browaru Pinta. Mamy tu piwo w styl APA o mocy 4,5 % alkoholu i 12 % ekstraktu. a IBU mamy tu 41. To produkcji piwa użyto takich chmielów jak Columbus, Chinook, Cascade i Simcoe. Mamy więc tutaj całą masę ameryki. Po przelaniu do szkła widzimy dość jasną, słomkową barwę i co trzeba pochwalić ładną i drobną białą pianę. Utrzymywała się na piwie do samego końca. Naprawdę wzorcowy wygląd. Wącham i czuję dużo cytrusów i trochę iglaków. Spodziewałem się więcej po takiej bombowej mieszance chmielu ale i tak jest przyjemnie. Konkretnie pachnie i przyciąga uwagę. Pierwszy łyk i dalej mi się podoba, spora ilość białych owoców, cytrusów i żywica. Goryczka wyczuwalna i przyjemna, pasuje do tej kompozycji, Nie jest to jakaś siekiera ale przy takiej mocy i ekstraktcie i przy sporym nasyceniu otrzymujemy bardzo pijalne i sesyjne piwo. W sam raz na ciepłe dni, Dobrze będzie się piło w lecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz